Premiera filmu obnażającego, zdaniem jego twórców, prawdziwe intencje Marka Zuckerberga i ujawniającego całą prawdę o Facebooku już niebawem. 15 października w USA a 5 listopada w Polsce na ekrany kin wejdzie film Davida Finchera „The Social Network”. W filmie w rolę Marka Zuckerberga wcielił się Jesse Eisenberg. Całkiem zresztą do Zuckerberga podobny. Film powstał na podstawie książki „Accidental Billionaires” Bena Mezricha.
W „The Social Network” twórca Facebooka będzie przedstawiony jako maniak seksualny, który był wielokrotnym organizatorem seksualnych orgii, lecz także jako człowiek bezwzględny i nieczuły. Jako młody student Harvardu Mark Zuckerberg rzekomo myślał tylko o zbiciu gigantycznej fortuny. I najzwyczajniej w świecie ukradł pomysł na portal trzem studentom Harvardu.
Mało tego. W filmie, którego akcja rozpoczyna się w 2004 roku, Zuckerberg jawi się jako mało atrakcyjny chłopak, który nie ma zbyt wielu znajomych. Twórcy obrazu nie oszczędzają założyciela Facebooka i przedstawiają go jako człowieka, któremu wielkie pieniądze namieszały w głowie. Wszak uwielbia on suto zakrapiane alkoholem imprezy, atrakcyjne koleżanki i modelki reklamujące bieliznę.
Film opowie ze szczegółami historię skradzionego przez Zuckerberga pomysłu, za który w wyniku ugody sądowej zapłacił 65 milionów dolarów. Ale nie tylko. Zobaczymy jak zrozpaczony i pijany w sztok Zuckerberg tworzy genialny kod, który zmienia uczelnianą bazę danych w portal społecznościowy.
O co tak naprawdę chodzi autorom filmu? Chcą obalić mit, że Facebook został stworzony dla idei. Ale do premiery filmu jeszcze sporo czasu i Mark Zuckerberg na pewno odszczeka się antyfejsbukowej reakcji. Tak przynajmniej przewidują eksperci.
To jeszcze nie wszystkie argumenty, jakie publicyści wysunęli przeciwko Markowi Zuckerbergowi. Kolejne znajdujemy w książce The Facebook Effect Davida Kirkpatricka. Autor określa w niej Marka Zuckerberga mianem „kapitana pirackiego statku”, człowieka, który na własnej wizytówce miał napisane „Jestem szefem, Suko” („I’m CEO, Bitch”), Aleksandra Wielkiego w sandałach firmy Adidas. Zuckerberga, który przypadkowo został koronowany królem internetu.
Wpis z archiwalnej wersji. Przepraszamy za ewentualne zmiany.
Ta lektura to prawdziwe okno na świat i różne spojrzenia na znane kwestie.