Nie ma zmiłuj. Krytykowanie przełożonego na Facebooku coraz częściej kończy się dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy. Ale to nie wszystko. Taka społecznościowa frywolność może doprowadzić do rozprawy sądowej. Szefowie inwigilują a podwładni nie myślą.
I nie byłoby tematu, gdyby pracownicy nie kumplowali się z kierownictwem na Facebooku. Coraz częściej przełożeni zakładają konta w serwisach społecznościowych tylko po to, żeby inwigilować podwładnych. Warto zwrócić uwagę na fakt, że część „szefowskich” profili to profile bez zdjęć i postów, konta-pustaki, konta do podglądania pracowników. Tylko jak tu odmówić, kiedy boss zaprasza do grona znajomych na Facebooku? No właśnie. Czasem odmówić się nie da.
Krytyka pracodawcy, która może zaszkodzić wizerunkowi firmy lub naraża na szwank jej interesy może być, zgodnie z prawem, powodem do wyrzucenia pracownika z firmy. I to do wyrzucenia dyscyplinarnego: – Oczywiście, jeśli z powodu wpisu firma dozna szkody, np. straci kontrakt, możliwe jest odchodzenie od pracownika odszkodowania – wyjaśnia „Rzeczpospolitej” Grzegorz Ruszczyk, radca prawny w Kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.
Dyscyplinarka grozi też za dzielenie się na Facebooku sprawami służbowymi. Konkurencja nie śpi a szpiegostwo przemysłowe to dziś norma. – Ludzie z próżności opisują projekty, nad którymi pracują, albo ujawniają ważne strategiczne plany czy wyniki badań – tłumaczy Marcin Wojewódka, radca prawny w Wojewódka i Wspólnicy Kancelaria Prawa Pracy. Oczywiście zanim pracodawca wypowie umowę może zażądać usunięcia godzących w wizerunek firmy treści. Jeśli jest pracodawcą miłosiernym.
Sądy różnie rozpatrują podobne przypadki. W Niemczech np. sąd uznał, że w internecie pracownik nie wypowiada się służbowo, i że jego negatywne opinie o firmie nie mogą być podstawą do zwolnienia z pracy. Francuski Sąd Pracy w Boulogne/Billancourt przyznał z kolei rację pracodawcy, który zwolnił trzech pracowników narzekających na firmę na Facebooku.
W serwisach społecznościowych trzeba myśleć. I uważać na to, co się pisze. A szefowi warto ograniczyć dostęp do naszego konta. Ale i wtedy lepiej nie przesadzać z krytyką. Zawsze jakiś „życzliwy” kolega może uprzejmie donieść.
Wpis z archiwalnej wersji. Przepraszamy za ewentualne zmiany.
To jest ten rodzaj treści, który inspiruje i prowokuje do refleksji.