Jeśli jesteś miliarderem, na Twoim weselu może wystąpić każdy. Nic więc dziwnego, że Mark Zuckerberg zaprosił na swoje wesele wokalistę punkrockowego zespołu Green Day. Co ciekawe Billie Joe Armstrong zaśpiewał za darmo – informuje magazyn „People”. Taka jest oficjalna wersja.
Przypomnijmy: W ub. sobotę (19 maja), dzień po debiucie giełdowym Facebooka, Mark Zuckerberg zmienił stan cywilny i poślubił swoją wieloletnią partnerkę Priscillę Chan. Uroczystości ślubne odbyły się w prywatnej willi Zuckerberga w kalifornijskim Palo Alto.
Przedstawiciele mediów (czytaj: paparazzi) nie zostali zaproszeni ani na ślub, ani na wesele. Szef Facebooka nie musi się lansować na łamach tabloidów w przeciwieństwie do polskich gwiazd, które by istnieć, szczerzą swoje zębiska wszędzie, nawet na otwarciach sklepów. Chodzą za talony na torebki i buty.
Według źródeł magazynu „People” Zuck swojego czasu kumplował się z charyzmatycznym wokalistą Green Day, dlatego Billie wystąpił za friko. To był prezent ślubny i wielka niespodzianka.
Billie zaśpiewał młodej parze piosenkę “Last Night on Earth. W jej trakcie Mark i Priscilla zatańczyli przed rozentuzjazmowanymi gośćmi. Wyrazom zachwytu nie było końca.
Teraz już wiemy, że najmłodszy miliarder świata to totalny luzak – słucha punk rocka, nosi klapki, bluzę z kapturem i w przeciwieństwie do swoich bogatych rówieśników jest monogamistą – od lat ma tę samą partnerkę.
Święty człowiek.
Wpis z archiwalnej wersji. Przepraszamy za ewentualne zmiany.